Od pewnego czasu chodzą wkoło słuchy, iż gry z gatunku Massive Multiplayer Online to nic dobrego, a czasami, że to wręcz samo zło! Ot prawda, mnożą się przypadki bez reszty ‘wciągniętych’ graczy, wywożonych z domów w ambulansach. A powodem jest odwodnienie czy wyczerpanie organizmu spowodowane wielodniowym brakiem snu. Prawda również, iż gry z tego gatunku coraz częściej wpływają na szerokie grono ludzi powodując ich spadek „wydajnościowy” w pracach czy szkołach. (Co ciekawe, z tego powodu rząd Chin wymaga w grach MMO ograniczenia co do czasu możliwości grania…) Tym faktom (bo to niestety są fakty – choć takowe przypadki częściej występują za wielką wodą lub w dalekich zakątkach Azji) nie zaprzeczam, acz jeszcze do niedawna, sądziłem iż by uzależnić się od gry trzeba być nieźle „skrzywionym” na psychice. Tyle, że ostatnimi czasy, me poglądy na ten temat przeszły radykalną metamorfozę. A to za sprawą dosyć popularnego MMORPG’a Pt. „Guild Wars; Nightfall”. Otóż tak, postanowiłem przetestować takiego małego „uzależniacza”. No i wnet wsiąkłem…
Co prawda gram w tę produkcję dopiero od niecałego tygodnia, ale widzę co się ze mną dzieje. Wstaję rano i siadam przed PieCyka, potem ledwo wyrywam się na przerwę w czasie obiadu (w jego czasie oczywiście rozmyślam, co następnie zrobię w grze), który konsumuję w wielkim tempie a potem wracam przed swojego kochanego Nightfall’a… Co prawda ten symptom może mi jeszcze odejść w wyniku znudzenia grą (w końcu długo jej jeszcze nie mam), ale to się zobaczy z czasem. Póki, co jestem nałogowcem, uzależnionym od GW i podejrzewam, że szybko to się nie zmieni.
Jak sam się przekonałem gry tego typu posiadają wielką siłę, która potrafi zrobić z grającego bezwolną kukłę (nie to żebym ja, takową się stał!). Dlaczego tak się dzieje?
To raczej trudno stwierdzić. Prawdopodobnie każdy ma swoje powody, i tak jeden chce przeżyć wielką przygodę we wspaniałym świecie fantasty, ale z żywym towarzystwem w przeciwieństwie do tradycyjnych cRPG’ów. Inny po prostu chce czymś zasłynąć w szerszym gronie, więc siedzi przed klonem by mieć najlepszą postać czy gildię. Jeszcze inny możliwe, że poprzez tą, jakże przyjemną zabawę chce sobie trochę zarobić – w końcu przedmioty oraz postacie często są sprzedawane za kolosalne sumy na różnych serwisach aukcyjnych. I brnąc do swego celu po prostu nie zauważa upływu godzin (w MMO wszystko robi się bardzo długo, a czas jakimś dziwnym sposobem leci wyjątkowo szybko…).
A tym podobne powody można mnożyć jeszcze długo.
Tak, więc czy naprawdę gry Massive Multiplayer Online to tzw. „zło wcielone”? Jasne że nie, w końcu to TYLKO GRY, ale jednak w tej gałęzi elektronicznej rozgrywki drzemie wielki potencjał i tylko od twórców zależeć będzie, jak to się wszystko dalej potoczy…
Uzupełnienie: W GW Nightfall skończyłem grać ‘nałogowo’ mniej więcej po minięciu półtora tygodnia, po kolejnym tygodniu całkowicie porzuciłem tą grę. Jednak ‘grawitacja’ tego produktu okazała się znacznie słabsza niżbym się tego spodziewał…