Innuendo 39

Ludzie są tak nieodzownie szaleni, iż nie być szalonym znaczyłoby być szalonym innym rodzajem szaleństwa…

Archive for Sierpień 2008

Chuck Norris: Bring On the Pain

Posted by Michał Chrostek w dniu 27/08/2008

Mimo iż informacja ta do najświeższych już nie należy, jednak nie mogę pozwolić by nie pojawiła się na moim blogu. Jest po prostu AŻ TAK „bad-ass”!

Otóż w tajnych laboratoriach popularnego dewelopera zwanego Gameloft-em powstaje nic innego, jak gra o przygodach Chucka Norrisa! Dokładniej rzecz ujmując, gra na telefony komórkowe. A nosi wdzięczny tytuł „Chuck Norris: Bring On the Pain”, – już to czuję w kościach, po prostu skopie zadki!
Czym będzie? Ot prostym, staro-szkolnym beat-em-upem, w którym to nasz dzielny Chuck zmierzy się m. in. z takimi sławami jak Fidel Castro czy Kim Jong-il. Oczywiście by uratować świat.
Twórcy opisują swoje dzieło jako „prześmieszne zatopienie w życie legendy”, a ja nie rozumiem, o co chodzi z tym prześmiesznym. Czy oni widzą coś śmiesznego w Walkerze?! Jeżeli tak, to już im współczuję… zemsta Chucka będzie bolesna.

Miejmy nadzieję, iż owy tytuł zadebiutuje wkrótce – osobiście już nie mogę się doczekać! Na osłodę czasu oczekiwania, poniżej miażdżąca grafika z okładki gry, oraz plakacik reklamowy.

Dawajcie ten ból, no już!

Ostrzeżenie – nawet cyfrowy Chuck Norris może spowodować poważne obrażenia przyjaciołom – geniusze. 😉

Posted in 1. News, 2. Gry | Otagowane: , , , | Leave a Comment »

Polska Premiera iPhone 3G , Porażka Orange

Posted by Michał Chrostek w dniu 23/08/2008

iPhone 3G (trzeciej generacji) firmy Apple okazał się nie małym wydarzeniem. Gdy ten jakże bajerancki telefon komórkowy w czasie swojej premiery bił rekordy sprzedaży, a w krajach takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania można było zobaczyć gigantyczne kolejki jabłuszkowych entuzjastów czekających na godzinę zero. W ten czas można było poczuć moc tej marki. No i czemu się dziwić, w końcu produkty spod znaku firmy Stevena Jobsa cieszą się niemałym zainteresowaniem i posiadają ogromną bazę fan-botów gotowych na wszystko by tylko dorwać nowy, stylowy gadżet.

Dnia wczorajszego nowy iPhone trafił oficjalnie do kolejnych 20 krajów świata. W tym do Polski, gdzie dystrybutorami zostały sieci komórkowe Era oraz Orange.
Czy powtórzył się premierowy szał?

Cóż, kolejki były, i to całkiem okazałe – to trzeba przyznać. Wszystko wyglądało wręcz jak w tych „cywilizowanych” krajach świata. Wszystko tak wyglądało, niestety nie było.
Otóż jak się okazało, spośród kilku tuzinów „czekaczy” pod Warszawskim centrum Orange, ani jedna osoba tak naprawdę nie była zainteresowana kupnem nowego iPhona.
Co gorsza, żadna z tych osób w ogóle nie była tą zabawką zainteresowana. Tak więc czemu oni wszyscy tam stali? No i kto by pomyślał, iż dla pieniędzy?

Szok i niedowierzanie, ale to prawda. Sieć Orange wynajęła całkiem sporą grupkę aktorów (bardziej marnych statystów), by ci okupowali godzinami wejścia do 20 sklepów sieci na terenie całej Polski. Co istotne, ta jakże oryginalna forma reklamy, w żadnym razie nie poskutkowała – w sklepach wylądowali jedynie aktorzy, nie klienci.

I co pozostaje tutaj do powiedzenia?
Raczej nic, lepiej wyśmiać tą żałosną akcję (świat już się śmieje) jak i jej inicjatora, znaczy operatora Orange. A przy okazji zapytać, kto wpadł na ten godny pożałowania pomysł?
Czy oni naprawdę liczyli, iż to wypali? Czy uważają ludzi za totalnych kretynów oraz naiwniaków? Śmiejmy się ludzie, bo lepsze to niż płacz. Płacz nad tym, co w tym kraju da się odpierdolić.

Schodząc na chwilkę, ot tak przed końcem, na inny tor. Czy ktoś w ogóle spodziewał się prawdziwego szału związanego z premierą nowego telefonu Apple. W końcu Polska nie obfituje w prawdziwych wielbicieli tej firmy, a sam telefon jest u nas stosunkowo drogi. Dodatkowo „nasza” premiera odbyła się z wielkim poślizgiem, a ci naprawdę chętni dawno zaopatrzyli się w sprowadzane z zagranicy aparaty.
Pochwała za to należy się Erze – nie za to, że zrobili coś specjalnego. Bardziej za to, iż nic nie zrobili a dzień wprowadzenia jabłuszkowego telefonu do oferty, był dla nich po prostu kolejnym, zwykłym dniem. Tak trzymać!

Posted in 1. News | Otagowane: , , | Leave a Comment »

Pociąg na Woodstock

Posted by Michał Chrostek w dniu 22/08/2008

Woodstock zaczyna się w pociągu” czy też „impreza/zabawa zaczyna się już w pociągu” – takie ot opinie krążą wkoło, wygłaszane przez osoby, co to Owsiakową imprezę odwiedziły, mają zamiar odwiedzić, bądź też tylko gdzieś zasłyszały. Osobiście muszę przyznać, iż w tym roku miałem niewątpliwą przyjemność wybrać się do Kostrzyna (tego nad Odrą, nie koło Poznania. 😉 ) i na własne oczy zobaczyć tą jedną z największych imprez muzycznych w kraju. A że sakwa mało obfita, i na transporcie trzeba było oszczędzić (miałem w końcu 606km do przemierzenia!). Takim sposobem wylądowałem z biletem za 40zł (w obie strony) na woodstockowy pociąg. Co za tym idzie, przytrafiła mi się niespotykana okazja, by wymienione na początku opinie zmierzyć z własnymi doświadczeniami.

Hurra! – pomyślałem, i wraz z grupką znajomych zaopatrzyliśmy się w niezbędne napoje wyskokowe.
No i cóż dalej? Ot zawód za zawodem drogi czytelniku. Pierwszym zapewne, był brak jakichkolwiek informacji (na dworcu Centralnym w Wawie!) co do peronu, na którym ma się zjawić pociąg. Co zaowocowało masami specyficznie wyglądających ludzi, błąkającymi się w tę i na zad, dopytującymi nawzajem. Zresztą, kij z tym! Znacznie gorsze było spóźnienie, które najpierw miało wynieść piętnaście minut, potem pół godziny, następnie i pięćdziesiąt minut, no i tak dalej… Ale w końcu powóz dojechał! Czy może raczej „doczłapał się”, ledwo zipiąc pod ciężarem już załadowanego tłumu. A kolejnych „chętnych” na peronie wcale nie brakowało. Było ich wręcz nad obficie…
I tutaj rozpoczęły się prawdziwe schody, gdy dzielne tabuny woodstockowiczów z centralnego cisnęły do i tak już pełnych przedziałów (nie to, że miejsca siedzące były zajęte! Cała podłoga była zajęta!). Ale nikt się nie poddawał, nikt nie rezygnował. Kogoś popchnięto, kogoś zdeptano. Nie było wyboru – to ostatni w końcu!
No i tak to jest, nasz wspaniały przewoźnik krajowy nie zważając w żadnym razie na ilość miejsc, jakie może zaoferować ich pociąg, sprzedawał kolejne bileciki za śmieszne sumki. Ot by zarobić więcej na jeleniach, spodziewających się jakkolwiek ludzkich warunków. A gdzież tam! W żadnym razie. Nawet pomijając fakt braku miejsca (w niektórych wagonach nie było gdzie stanąć…) , iż nie było gdzie ulokować bagaż, czy jak przejść. Jeszcze gorsze były te nieczynne „wychodki”, w co poniektórych wagonach. Czego skutkiem były ciągłe przemarsze kolejnych „w potrzebie” po głowach tych siedzących na ziemi. Aż dziw, że jedna toaleta może wystarczyć dla kilkudziesięciu żłopiących piwo ludzi. Co sprytniejsi blokowali drzwi w wagonie, dając możliwość wyzbycia nadmiaru moczu (opcja raczej dla tej brzydszej płci), choć potem i z tym był problem.

Ej stary, ja już mam całe portki olane! Sorry ale nie…” – WTF?! I co tu powiedzieć takiemu człekowi, co to kilka ostatnich godzin poświęcał się blokując te przeklęte drzwi, a w zamian został jedynie olany (oczywiście niespecjalnie, ale zawsze) przez niezliczoną ilość osób?
No dobrze, na tym zakończę opis nieudolności organizacyjnej Polskich Kolei Państwowych. Podejrzewam, iż macie już pewne wyobrażenie tej niełatwej sytuacji pasażerów.
Aczkolwiek warto w tym momencie podkreślić, iż sam pomysł wprowadzenia specjalnego (taniego!) pociągu woodstockowego zasługuje na gromkie brawa. W końcu umożliwia on wielu ludziom dotarcie do Kostrzyna. Ludziom, których prawdopodobnie nie byłoby stać na jazdę autobusem czy normalnym pociągiem. I za to jestem wielkiemu PKP wdzięczny!
Tyle, że w przyszłości mogliby się choć troszkę bardziej postarać. Postarać o zapewnienie, co najmniej śladu godziwych warunków.
Ale nie jest zaraz tak, że pociąg na woodstock to całkowita porażka, i nieprzyjemna konieczność. Co to, to oczywiście nie!
Prawda jest taka, iż ową przejażdżkę wspominam bardzo ciepło, i uważam za jeden z najlepszych punktów całej wycieczki. A stoi za tym zwłaszcza atmosfera, panująca w wagonach. Bardzo przyjazna i przyjemna tworzona przez często specyficznych, ale jednak bardzo ciekawych, interesujących oraz miłych ludzi. Bo gdzie indziej zobaczysz dwa zwaśnione kluby sportowe, jednające się po bratersku? Gdzie każdy do kogo zagadasz, odpowie miłym tonem i nie spławi od konwersacji. Gdzie indziej w ciągu paru godzin poznasz kilkadziesiąt osób, z których to zapamiętasz może garstkę? No i na ostatek, gdzie indziej wypijesz kilka litrów piwa/wina/czystej a następnie na chwiejnych nogach zwrócisz to przez otwarte drzwi pędzącego pociągu mając zaraz za sobą kilkanaście ściśniętych osób?

Mniemam, iż nigdzie!

Posted in 4. Muzyka, 7. Różności | Otagowane: , , , | 7 Komentarzy »